Wśród ludzi niepowiązanych z harcerstwem panuje opinia, iż obozy harcerskie odbywają się „na dziko” w lesie, gdzie latryny buduje się samemu, kąpie w jeziorze, a je to, co najłatwiej ugotować dla dużej grupy ludzi. Większość środowisk neguje to przeświadczenie, korzystając z usług baz harcerskich, lecz część obecnie działających drużyn decyduje się na organizację obozów puszczańskich.
Dlaczego? Drużyny te czerpią różnorakie korzyści. Jedną z nich jest chociażby niższy koszt obozowania. Wiele nadleśnictw jest otwartych na przyjmowanie obozów. Większość z nich pobiera niskie opłaty, które zazwyczaj nie przekraczają kosztów jednego dnia na bazie. Czasem się zdarzy, że nadleśnictwo zaproponuje dzierżawę terenu, w zamian za przeprowadzenie zajęć związanych z częścią ich działalności – wychowaniem ekologicznym – dla naszych harcerzy. Poza darmowym miejscem otrzymujemy także urozmaicenie programu. Sytuacja doskonała dla każdego organizatora Harcerskiej Akcji Letniej! Poza tym poziom naszego programu może zostać podniesiony dzięki ofertom, które otrzymujemy podczas składania wniosków o różne zgody. W ten sposób w bieżącym roku moja drużyna otrzymała aż dwie oferty obozowych zajęć z pożarnictwa! Co ciekawe, obie te propozycje są bardzo ciekawe – jedna zakłada pokaz gaszenia pożaru, druga zaś zawiera możliwość przetestowania systemu gaśniczego przez każdego harcerza. Taka szansa nie ma miejsca lub zdarza się bardzo rzadko podczas pracy śródrocznej, a jeszcze rzadziej podczas obozów na stanicach.
Kolejną ważną kwestią jest higiena oraz warunki kuchenne. Wbrew pozorom, odnoszę wrażenie, że kwestie te podczas opisywanej formy obozu stoją na znacznie wyższym poziomie. Chociażby ciesząca się największą ilością niechlubnych opinii latryna nie stwarza problemów mających miejsce w toaletach. Nie ma ryzyka, że szambo „nie wyrobi”. Nieprzyjemne zapachy unoszące się z dołów chłonnych to tylko mit – wystarczy (a w świetle prawa nawet należy!) regularnie przysypywać dół, a nasz nos poczuje jedynie niedaleko kwitnące drzewa. Jest jeszcze wiele innych kwestii, jak chociażby czystsze klapy kupowane co roku, używane tylko przez 2-3 tygodnie przez maksymalnie 15 osób (opisuje to instrukcja Głównego Inspektora Sanitarnego). Zużycie to jest zapewne niższe, niż w przeciętnym 4-osobowym domu w skali niecałego roku.
Te kilka zalet, które przedstawiłem, to jednak tylko skutki uboczne. Jest też coś o wiele bardziej cennego, wynikającego z celowości działań.
Dzięki organizacji takiego obozu prawdziwie budujemy wspólnotę drużyny. Dopiero po tygodniu spędzonym w głębokim lesie zrozumiemy, co Bi-Pi miał na myśli, opisując system ośmiu chłopców, którymi przewodzi najstarszy z nich. Wspólne budowanie pryczy, wspólne gotowanie, wspólne dbanie o zagotowanie wody do mycia, wspólne zajęcia, czyli bez dalszego zbędnego wymieniania wspólne dbanie o każdy, nawet najmniejszy szczegół życia obozu buduje ogromne zaufanie. Nie tylko zaufanie do drużynowego, zastępowego, lecz zaufanie między wszystkimi razem i każdym z osobna. Dzięki temu zaufaniu niesamowicie wzmacniają się zdolności interpersonalne, umiejętności dyskusji, argumentacji, a także umiejętności pracy w grupie (podobno niezwykle cenione na rynku pracy). Co za tym idzie, wiele celów realizuje się dzięki zwykłemu życiu obozowemu. Zajęcia wówczas są przede wszystkim dopełnieniem obozu i żadna wyszukana tematyka nie jest nam już nawet potrzebna – jesteśmy harcerzami. Na takim obozie bycie harcerzem jest już wystarczającą atrakcją.
Nie uważam, że forma ta jest idealna. Na koniec opiszę też kilka minusów. Organizacja takiego obozu wymaga większej ilości dokumentów, umów, zaświadczeń, opinii itp. Mimo dużej ilości czas, który należy poświęcić na przygotowanie ich, liczba dokumentów nie jest aż tak duża i w trybie pracy „po południu – po szkole, po pracy” przy odpowiedniej motywacji nie zajmie więcej niż tydzień, bez konieczności zaniedbywania nauki, pasji, rodziny i pracy. Do organizacji tej formy HAL niezbędna nam jest osoba z odpowiednimi kwalifikacjami – lecz bez obaw. Istnieje możliwość połączenia się kilku drużyn w jedno zgrupowanie i wówczas wystarczy nam jeden podharcmistrz z 3-letnią praktyką jako instruktor. Przy budowie obozu narzędzia są intensywnie eksploatowane, w związku z czym ryzyko wypadku wzrasta, lecz odpowiednie przeszkolenie harcerzy z zakresu BHP powinno zdecydowanie podwyższyć bezpieczeństwo podczas obozu.
Brzmi ciekawie? Po zdecydowaniu się, znalezieniu nadleśnictwa czas na napisanie odpowiedniego zapytania i okazuje się, że najtrudniejszy etap już za nami, a reszta idzie już z górki. Pamiętajmy, że w przypadku problemów zawsze możemy zwrócić się do kogoś, kto już taką przygodę przeżył, bo choć zapewne nie jest to doskonała forma obozowania, to jestem przekonany, że jest odpowiedzią na potrzeby wielu drużyn.
pwd. Jacek Karolczak
drużynowy 9 SŚDH „Dąbrowa” w Swarzędzu
(fot. hm. Szymon Gackowski)